Co się dzieje z płynem do dezynfekcji rąk podczas pandemii?
Polska firma notowana na giełdzie ma problemy, bo choć mogłaby zwiększyć produkcję płynu do dezynfekcji pokrywając potrzeby niemal całego kraju i jeszcze zarobić na jego eksporcie, obowiązujące przepisy wiążą jej ręce.
Obecnie, jeśli firma chce wyeksportować produkt wykorzystywany do zwalczenia epidemii musi uzyskać zgodę wojewody, który ma 36 godzin na decyzję.
- Przed dwoma tygodniami rozpoczęliśmy produkcję tego płynu z przekonaniem, że jest to produkt, którego brakuje - mówi w rozmowie z MarketNews24 Piotr Czachorowski, prezes giełdowej spółki Krynica Vitamin S.A. - Możemy wyprodukować 3 mln litrów płynu dezynfekującego miesięcznie, ale nasze moce produkcyjne nie są w pełni wykorzystane. Dla porównania, Orlen w pierwszym miesiącu po podjęciu decyzji wyprodukował 2,5 mln litrów płynu. Gdybyśmy mieli możliwości zakupu alkoholu potrzebnego do wytwarzania płynu na takich warunkach jakie ma Orlen, nasz produkt byłby dużo tańszy. – dodaje.
Krynica Vitamin S.A. posiadała niewykorzystywaną linię do rozlewania napojów do puszek i butelek, zarząd giełdowej spółki zamierzał ją sprzedać, epidemia koronawirusa spowodowała jednak, że zmieniono decyzję.
Uruchomiono produkcję płynów do dezynfekcji rąk, a ponieważ spółka współpracuje z wieloma firmami międzynarodowymi, szybko wpłynęły zamówienia zagraniczne na produkt.
- Poinformowaliśmy ministra zdrowia i wojewodę, że moglibyśmy zwiększyć produkcję, a nadwyżki chcielibyśmy eksportować. Jednocześnie gwarantowaliśmy, że gdyby zaszła taka potrzeba, nasza produkcja zostałaby w 100 proc. skierowana na rynek krajowy – wyjaśnia prezes spółki.
- Dostajemy jednak negatywne odpowiedzi, a jednocześnie nie wpływają zamówienia od Skarbu Państwa – tłumaczy P. Czachorowski. - Dzięki eksportowi firma mogłaby zarabiać, zwiększać produkcję, zatrudnienie i płacone podatki, ale wpadliśmy w jakieś „błędne koło decyzyjne”.