Czy banki łatwo przegrywają sprawy frankowe?
Statystyki sądowe są ostatnio dla banków trudne do przełknięcia. Frankowicze znajdują w internecie statystyki o 100% skuteczności niektórych kancelarii. Tak jednak nie jest. Zdarzają się nadal sprawy z wyrokami niekorzystnymi dla pozywających.
Problemem może być błędnie skonstruowany pozew lub kwestie dodatkowe takie jak np. brak konsumenckiego charakteru umowy.
- Zwłaszcza w sprawach, w których kredytobiorca był lub okazuje się z jakichś względów przedsiębiorcą, orzecznictwo jest niejednolite – mówi w rozmowie z MarketNews24 Dawid Woźniak, adwokat z kancelarii CDZ Chajec i Wspólnicy. - Trzeba wówczas przekonać sędziego, że wady konstrukcyjne umowy są tak daleko idące, że umowa jest nieważna nie tylko ze względu na usunięcie postanowień niedozwolonych.
Jak sprawdzić, czy moją umowę da się zakwestionować w sądzie? Najprostszym sposobem jest przesłanie swojej umowy do prawnika. Aktualnie nie kosztuje to zbyt wiele wysiłku, a standardem rynkowym stała się bezpłatna analiza takiej umowy. Można uzyskać informacje na temat swojej umowy kredytowej nie wychodząc z domu i nie płacąc ani grosza. Jeśli ktoś obawia się podawania własnych danych można zanonimizować dane znajdujące się na umowie, ukrywając numery PESEL, czy numer księgi wieczystej, na której ustanowiona jest hipoteka.
Nieuczciwa jest umowa, w której jedna ze stron ma decydujący wpływ na świadczenie drugiej strony i tak skonstruowane są praktycznie wszystkie umowy frankowe, które analizowałem. To bank wyznacza kursy, które stanowią podstawę wyliczenia wysokości zobowiązania kredytobiorcy. W przypadku kredytu denominowanego - to od kursu wyznaczonego przez bank w dniu wypłaty zależy czy uda się spełnić cel kredytu. Wiele umów zastrzegało, że w przypadku, gdy kurs spadnie, to ryzyko spoczywa na kredytobiorcy, który ma dopłacić brakującą różnicę.
Istnieją pisma banków z lat 2005-2007 r., w których prezesi banków mieli zastrzeżenia co do udzielania tych kredytów z uwagi na ryzyko z nimi związane. Jest też bardzo ciekawe pismo KNF z 2009 r., a zwłaszcza fragment tego pisma: „gdy bank jednostronnie kształtuje treść wzorca umowy kredytu, w tym postanowienia regulujące zasady ustalania przez bank wysokości tzw. spreadu walutowego w kredytach denominowanych w walutach obcych, musi zachować szczególną staranność, aby nie narazić się na sankcję związaną ze stosowaniem niedozwolonych postanowień umownych. W opinii Komisji za niedozwolone postanowienia umowne w umowach kredytu denominowanych w walutach obcych w szczególności można uznać takie postanowienia, na których treść konsument nie miał rzeczywistego wpływu, a które przyznają bankowi całkowitą dowolność w kształtowaniu stosowanych w tych formach kredytów odmiennych kursów kupna i sprzedaży walut obcych (niczym nie ograniczone uprawnienie kształtowania wysokości spreadu walutowego) lub nie zawierają precyzyjnych, jednoznacznych i zrozumiałych dla konsumenta zasad ustalania tych kursów. Banki udzielające kredytów denominowanych w walutach obcych winny zwracać szczególną uwagę na prowadzenie odpowiedniej polityki informacyjnej (w tym rzetelnie informować konsumentów o zasadach funkcjonowania spreadu walutowego oraz jego wpływie na koszt kredytu), a także zamieszczać w umowach kredytu precyzyjne postanowienia regulujące zasady ustalania przez bank kursów walut oraz przeliczania według tych kursów kwoty wypłacanego kredytu i wysokości rat kredytu. Prawidłowa praktyka w tym zakresie umożliwi konsumentom podjęcie decyzji dotyczącej umowy przy pełnej znajomości faktów i wybór oferty kredytowej najbardziej dopasowanej do konkretnych potrzeb.”
Czy stawka WIBOR również może być kwestionowana? Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się jasne: oprocentowanie kredytów złotówkowych to WIBOR plus marża banku. I marża jest teoretycznie negocjowalna, lecz WIBOR to swego rodzaju prawda objawiona.
- Pole do manipulacji teoretycznie istnieje, choć nie twierdzę, że takie manipulacje miały miejsce – wyjaśnia Dawid Woźniak z CDZ Chajec i Wspólnicy.
Co można zyskać w sprawie frankowej? Zakładając, że mamy do czynienia z kredytem standardowym, jesteśmy mniej więcej w momencie, w którym oddano do banku mniej więcej kwotę, którą pożyczono, a do spłaty bank podaje drugie tyle kapitału. W takim właśnie przypadku, gdy kredytobiorca oddał już do banku równowartość kapitału, który pożyczył, to w warunkach warszawskich (tj. zgodnie z orzecznictwem tzw. wydziału frankowego) mamy ogromne szanse na zawieszenie spłaty rat na czas trwania postępowania.
- Uzyskanie w takim momencie nieważności umowy powinno prowadzić do zamknięcia kredytu, wykreślenia hipoteki bez dokonywania dodatkowych płatności na rzecz banku – komentuje D.Woźniak. - I wyroków „nieważnościowych” jest w tej chwili najwięcej, a dla frankowicza oznaczają koniec spłaty rat, a pozostałe do zapłaty saldo znika.