Czy rozmawiać z dziećmi o wojnie?
Czy powinniśmy rozmawiać o trudnych emocjach strachu, lęku, smutku, bezsilności, poczuciu zagrożenia? Jeśli tak, to w jaki sposób? I kiedy rozmawiać?
Temat wojny uważany jest za jeden z najtrudniejszych tematów do rozmowy z dzieckiem, zwłaszcza, gdy ta wojna toczy się tak blisko nas i gdy jeszcze dotyczy osób, które znamy osobiście, czyli np. rodziny koleżanki z przedszkola czy szkoły.
- Wielu rodziców, zwłaszcza młodszych dzieci, a mam na myśli dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, ma dylemat: rozmawiać czy nie rozmawiać z dzieckiem o toczącej się obecnie wojnie rosyjsko-ukraińskiej. W przypadku dzieci w wieku żłobkowym czy też bardzo wczesnoprzedszkolnym nie ma potrzeby zbyt wiele o wojnie mówić, bo niewiele z tego będą rozumiały, a wzbudzi to u nich zupełnie niepotrzebny niepokój – wyjaśnia w rozmowie z MarketNews24 Marta Bańkowska, psycholożka i trenerka mentalna.
Wielu z nas dorosłych mocno odczuwa to, co się dzieje od 24 lutego u naszych wschodnich sąsiadów, dzieci odczuwać to mogą tak samo, a może nawet bardziej, zwłaszcza te, które mają wysoki poziom wrażliwości. Warto sobie to uświadomić.
Delikatna dziecięca psychika potrzebuje umiejętnego podania informacji. Podstawą jest prawda, podana jako informacja dostosowana do wieku dziecka, do jego możliwości poznawczych i emocjonalnych. Ważny jest język, jakim komunikujemy. I wyjaśnienie z otwartością na wysłuchanie tego, co dziecko ma nam do powiedzenia. Istotne jest dawkowanie informacji i sprawdzanie jak dziecko czuje się z tym, co usłyszało.
- Upewnijmy się co do emocji dziecka, nie zaprzeczajmy, nie bagatelizujmy, pytajmy i bądźmy po prostu czujni na sygnały, które dziecko wysyła – dodaje M.Bańkowska.
Pomocne mogą być książeczki dla młodszych dzieci, w których można przeczytać czym jest wojna, czym jest dyktatura. Inny pomysł, to pokazać coś w rodzaju teatrzyku przy wykorzystaniu zabawek: tu mamy misie i tutaj lalki i one zaczęły walkę między sobą.
Czyli dostosujmy przekaz do wieku dziecka. Inaczej rozmawiamy z młodszymi dziećmi, a inaczej z nastolatkami. I oczywiście to jest tak, że każdy rodzic sam podejmuje decyzję znając najlepiej swoje dziecko i siebie. Wie i czuje to, czego na ten moment dziecko potrzebuje i to na ile sam czuje się na siłach.
Natomiast faktem jest, że dzieci, które chodzą do przedszkola, do szkoły, gdzie temat wojny mógł już dawno się pojawić, najprawdopodobniej miały z nim styczność lub będą miały w najbliższym czasie. Dzieci mają też dostęp do mediów i nawet jeśli ta informacja do nich nie dotarła jeszcze, to w końcu same o tym usłyszą, a wtedy lęki i niepokoje mogą być zdecydowanie większe niż wówczas, gdy dzieje się to w bezpiecznym domowym środowisku.
Rozmawiajmy z wyczuciem, z uważnością na reakcje dziecka, bez skrajności w osądach całej sytuacji, bo takie skrajne ostre wypowiedzi mogą naprawdę przestraszyć dziecko. Nie stygmatyzujmy wszystkich Rosjan czy Białorusinów. Nie traktujmy i nie opisujmy wojny zero – jedynkowo przez pryzmat dobry – zły.
Warto przedstawić dziecku, że wojna jest zawsze złem absolutnym i że wojny nie powinno być. Warto mówić przez pryzmat pokoju i szacunku wobec drugiego człowieka, a nie o drastycznych stronach wojny. Nie eskalujmy strachu, lęku czy paniki, bo to nie pomoże naszemu dziecku.
Warto też wybrać odpowiedni moment. Nie naciskajmy na rozmowę, jeśli czujemy, że dziecko nie jest na to gotowe. Każdy z nas potrzebuje czasu, aby oswoić się ze swoimi lękami i z całą obecną sytuacją.
W przedszkolu czy w szkole warto przedstawić wychowawcy swoje obserwacje na temat tego, jak nasze dziecko odczuwa sytuację związaną z wojną, zapytać też co szkoła czy przedszkole robi, aby ułatwić dzieciom oswojenie tematu wojny.