Czy rynek przestraszy się inflacji?
Inwestorzy zachowują się tak, jakby kryzysu nie było czyli hulaj dusza, piekła nie ma. Reagują na rosnącą inflację, jakby był to powód do jeszcze większego optymizmu, a stopy procentowe na zawsze miały pozostać zerowe.
Dane o inflacji w USA po raz kolejny zaskoczyły i wypadły znacznie powyżej prognoz. Patrząc na ujęcie rocznym inflacja wyniosła 5,4%, podczas gdy szacunki rynkowe zakładały 4,9% r/r. Z kolei w ujęciu miesięcznym wzrost wyniósł 0,9%, a w ubiegłym miesiącu było to 0,6%.
Mogłoby się wydawać, że informacje o inflacji mogą wywołać obawy inwestorów o to jak będzie wyglądała dalsza polityka monetarna Fed. Jednak jak się okazało, reakcja była dosłownie chwilowa, gdy kontrakty na główne indeksy giełdowe w USA ruszyły w dół, a na indeksach europejskich także doszło do cofnięcia.
Inwestorzy mają nerwy ze stali. Przekonaliśmy się o tym ponownie zaledwie kilka dni później, gdy ogłoszono dane o inflacji konsumenckiej.
- Aż do września 1991 roku należy się cofnąć, aby zobaczyć inflację bazową w USA powyżej bieżącego poziomu 4,5% - mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. - Dane o cenach konsumenta zaskoczyły po raz kolejny, ale reakcja była bardzo skromna, okazuje się, że Fed całkowicie uśpił rynki, ignorując narastające przejawy niestabilności, a do nich należy zwłaszcza inflacja. Inflacja jest bliska tej, gdy ropa naftowa podrożała do 150 USD, a przecież obecnie jest o połowę tańsza.
Jaka więc była reakcja inwestorów? Rentowności obligacji 10-letnich w pewnym momencie nawet spadała! Notowania indeksów giełdowych nadal są przy historycznych szczytach, podrożało też złoto. Jedynym rynkiem, gdzie reakcja była większa jest dolar. Czerwcowa decyzja Fed o minimalnym podniesieniu stopy reverse repo i dotycząca oprocentowania rezerw było wystarczającym czynnikiem, który przechylił zainteresowanie w stronę dolara, ponieważ w Europie czy Japonii trudno oczekiwać choćby tak symbolicznych gestów. Dane zatem okazały się niekorzystne dla złotego, który coraz bardziej traci wobec dolara – strefa 3,95 zbliża się dużymi krokami.
- Inwestorzy stali się odporni na wszystko, wychodzą z założenia, że skoro Fed ignoruje wszelkie symptomy ostrzegawcze, to też nie chcą się nimi martwić – dodaje P.Kwiecień. – Sytuacja wygląda tak, jakby rodzic otworzył dzieciom wszystkie szafki ze słodyczami i sami na ich oczach rzucił się na konsumpcję niezdrowych słodyczy w olbrzymich ilościach.
Inflacja w USA nadal w ogromnym stopniu napędzana jest przez roczny wzrost cen paliw i używanych samochodów (aż 45% w skali roku!), ale widać też rosnący wkład innych kategorii. Również prawdą jest, że roczna inflacja zacznie spadać, prawdopodobnie już od kolejnego miesiąca. Jednak na ten moment nie wiemy w jakim tempie, ani do jakiego docelowego poziomu.
- Inflacja bazowa jest najwyższa od trzydziestu lat, a rynek zawsze jest chciwy, dlatego to bank centralny powinien niezmiennie pozostawać głosem zdrowego rozsądku – komentuje ekspert XTB. - Rozsądnym działaniem byłoby teraz ograniczenie ekspansji, która jest teraz tak samo silna, jak w apogeum kryzysu.
Jednak Fed, wbrew wszelkim sygnałom powtarza, że inflacja jest przejściowa , a gospodarka nadal potrzebuje wsparcia. Podobnie zachowuje się większość banków centralnych (ostatnio wyłamali się z tego szeregu Węgrzy i Czesi), a wśród nich jest NBP, pomimo tego, że inflacja w Polsce jest najwyższa wśród krajów UE.