Czy w Polsce powinniśmy już zwalczać inflację
Dwa kraje o podobnej inflacji i dwie odmienne decyzje banków centralnych. Bank Węgier podniósł po raz kolejny stopy procentowe, natomiast Fed szuka wymówek, aby nie zmniejszyć skali dodruku pieniądza. NBP podąża za Fed, nie obawia się inflacji.
W czerwcu inflacja na Węgrzech wyniosła 5,3%, zaś w USA 5,4% - sytuacja w zakresie cen wydaje się zatem podobna (są oczywiście różnice). W Polsce lipcowa inflacja negatywnie zaskoczyła analityków, 5% wzrost cen jest najwyższy od 10 lat. Jednak reakcje banków centralnych są skrajnie różne.
- Inflacja rośnie w wielu krajach, część rynków reaguje zacieśnieniem polityki pieniężnej, gdy inne w ogóle nie reagują, a Polska jest w tej drugiej grupie – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – Czas pokaże jakie będą tego efekty za kilka kwartałów. Jednak już teraz wydaje się, że to droga wybrana przez Węgry jest słuszna.
Na Węgrzech cel inflacyjny (rozumiany jako środek zakresu tolerancji) to 3%, w USA zaś 2%. To Fed powinien być bardziej zaniepokojony inflacją, gdyż oddaliła się ona mocniej od jego celu.
Co więcej, inflacja bazowa na Węgrzech (3,8%) mieści się w zakresie tolerancji, a zatem tamtejszy bank centralny mógłby mieć dobrą wymówkę dla utrzymania polityki bez zmian – jednak mamy drugą podwyżkę, większą od oczekiwań (30bps do 1,2%, rynek oczekiwał 1,1%) i sporą szansę na kolejne ruchy.
Tymczasem w przypadku USA, gdzie stopy są niemal zerowe (przedział 0-0,25%), choć pojawiło się trochę głosów, że tak naprawdę całe QE należałoby wygasić natychmiast, to jednak przemówienie Powella w Kongresie jasno pokazało, że Fed będzie starać się je ciągnąć tak długo jak się da. Cel jest jasny – zapewnienie finansowania ogromnego deficytu USA po niskim koszcie. Dodatkowo Powell boi się, że decyzja o ograniczeniu dodruku zakończy hossę na rynku akcji, która głównie nim jest napędzana.
- Choć mamy recesję, to w wielu krajach popyt jest mocniejszy niż przed recesją, rośnie inflacja, mamy sytuację postawioną na głowie, jest bowiem zaprzeczeniem teorii cyklu koniunkturalnego – komentuje ekspert XTB. – W takiej sytuacji możliwe są dwie reakcje. Możemy reagować poprzez schładzanie popytu, aby gospodarka nie wykoleiła się, tak zachował się węgierski bank centralny. Można też zakładać, że wysoki popyt jest przejściowy, natomiast podaż będzie się odbudowywać.
Co ciekawe, to właśnie w Polsce mamy taka sytuację, że polityka pieniężna jest niezmienna, pozostaje taką, jaka była przed rokiem w apogeum kryzysu. Efekty nasilonej spekulacji ze względu na zerowe stopy procentowe najbardziej widać na rynku mieszkaniowym.
- Inflację mamy bardzo wysoką, powinniśmy więc połknąć tabletkę, zamiast czekać na rozwój choroby z perspektywą, że trafimy do szpitala – dodaje P.Kwiecień.