Czy wzrost cen mieszkań znów przyspieszy
Popyt na mieszkania po regresie znów wzrasta, przy ograniczeniu podaży ze strony deweloperów. Jednocześnie nadal mamy bardzo wysoką inflację. Szybki wzrost cen mieszkań znów wydaje się nieunikniony, a będzie wspierany programami rządowymi.
W kwietniu br. nadal w ujęciu rocznym spadała zarówno liczba (-40,3%), jak i wartość (-39,2%) udzielonych kredytów mieszkaniowych. Kwiecień na tle ostatnich miesięcy wypadł jednak bardzo korzystnie. Banki udzieliły 9,5 tys. kredytów, podczas gdy jeszcze w lutym - tylko 6,8 tys. W ujęciu wartościowym, jak wynika z raportu BIK, banki udzieliły kredytów mieszkaniowych na kwotę 3,394 mld zł (w lutym 2,246 mld zł a w marcu 3,333). Takiej miesięcznej sprzedaży kredytów mieszkaniowych pominąwszy marzec br. nie mieliśmy od czerwca 2022 r. Wzrósł popytu na kredyty mieszkaniowe to efekt liberalizacji wymagań nadzorczych w zakresie liczenia zdolności kredytowej, co przełożyło się na jej wzrost o ok. 30%.
W maju inflacja zmniejszyła się do 13%, jest jednak nadal bardzo wysoka, pomimo spadających światowych cen najważniejszych surowców. Do powrotu do celu inflacyjnego (2,5%) droga bardzo odległa.
- Moja 5-letnia prognoza dla rynku nieruchomości to wzrost cen mieszkań o 30-40% - mówi w rozmowie z MarketNews24 Adam Dąbkowski, dyrektor generalny Nexity Polska sp. z o.o. – Jest to spowodowane tym, że w najbliższych dwóch latach wysoki będzie wzrost cen robocizny, zmniejszy się podaż działek. Wzrosną obciążenia kosztami związanymi z ochroną środowiska i ergonomicznością w tzw. miast 15-minutowych.
Brakuje czynników, które mogłyby obniżać koszty inwestycji. Brakuje działek. Zbyt dużo terenów jest nieodrolnionych i to jest wina rządu. Natomiast procedury administracyjne nie ulegają skróceniu.
Przy względnie stałej podaży podkręcenie popytu poprzez uruchomienie tzw. bezpiecznego kredytu 2% powinno wywołać przyspieszony krótkookresowy i średniookresowy wzrost cen.
Najbardziej odczuwalny będzie dotyczył kilku z największych miast, które w skutek migracji będą zamieniać się w coraz większe aglomeracje.
- Przed nami sytuacja, którą można porównywać do tego, co stało się w USA w latach 70. i 80. – komentuje Adam Dąbkowski, Nexity Polska sp. z o.o. – Tam wówczas była bardzo wysoka inflacja i ceny mieszkań rosły nawet o 70-80%.