Dlaczego nie ma wyścigu po dotacje?
Po dotacje na zakup aut elektrycznych zgłasza się mniej osób niż się spodziewano. Pomimo niewielkiej puli pieniędzy, które mogą szybko się wyczerpać.
Po dofinansowanie zakupu aut elektrycznych dla osób fizycznych (Zielony samochód), taksówkarzy (Koliber) i przedsiębiorców (eVAN), gdzie można otrzymać nawet 70 tys. zł dopłaty, w ciągu pierwszych pięciu dni sięgnęło ponad 150 rodzin i firm.
Teoretycznie ponad 150 wniosków o dofinansowanie w ciągu pięciu dni to niezły wynik – 30 osób i firm dziennie. Jednak w kolejnych dniach było już gorzej.
- Co więcej, część z nich mogła już nawet kupić samochód elektryczny bez oglądania się na rządowe wsparcie, bo regulamin umożliwia zwrot pieniędzy za zakup „elektryka” dokonany po 1 maja tego roku, a więc na kilka tygodni przed oficjalnym ogłoszeniem naboru – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl.
Zainteresowanych zakupem samochodu elektrycznego zniechęcić mogły ciągnące się latami prace nad systemem wsparcia, który w dodatku był już kilkukrotnie zmieniany, zanim dofinansował zakup choćby jednego auta.
Kluczowe znaczenie ma jednak to, że przedsiębiorcy nie mogą kupić z dopłatą nic poza taksówką lub autem dostawczym, ale tego drugiego nie mogą z kolei wykorzystywać do… działalności transportowej lub spedycyjnej. To mocno ogranicza krąg zainteresowanych. Trzeba bowiem zdawać sobie sprawę z faktu, że blisko trzy czwarte zakupów nowych samochodów przypada na przedsiębiorców i w większości wybierają oni auta osobowe – dla takich aut elektrycznych rząd nie przewidział wsparcia.
Po rządowe dopłaty w większości sięgają więc na razie klienci indywidualni, kupujący auta elektryczne na własny użytek. W programie Zielony samochód mogą otrzymać dopłatę w wysokości do 15 proc. ceny zakupu auta, ale nie więcej niż 18 750 zł. Jest jeszcze jedno ograniczenie – wymarzony „elektryk” nie może kosztować więcej niż 125 tys. zł brutto.
Średnia wysokość rządowego dofinansowania z programu Zielony samochód, o jaką zabiegają osoby fizyczne, to niespełna 17 tys. zł. To oznacza, że średnia cena samochodu elektrycznego kupowanego z dopłatą z tego programu wynosi 113 tys. zł brutto, z czego kupujący wyłożą ostatecznie z własnej kieszeni 96 tys. zł brutto.
- To o tyle ciekawe, że w tej cenie nie ma na polskim rynku wielkiego wyboru – wyjaśnia B.Derski. - Do 100 tys. zł teoretycznie oferowane są elektryczne Smarty oraz bliźniacze: Skoda Citigo-E i Volkswagen e-UP, ale żadnego z nich (poza ostatnim) nie da się dziś właściwie zamówić.