Gdzie ukrył się kryzys, gdy padają giełdowe rekordy
Kryzys schował się za olbrzymią ilością pieniędzy drukowanych przez banki centralne. Na rynku jest 1,5 bln dolarów, które nie mają co z sobą zrobić. Na giełdach bite są kolejne rekordy, jakbyśmy żyli w czasach wielkiego boomu gospodarczego.
Zarówno S&P500, jak i Nasdaq znajdują się bardzo blisko historycznych maksimów, przez co wciąż istnieje szansa na ich poprawienia.
Sytuacja fundamentalna nie uległa zmianie, o ile ostatnie dane o zatrudnieniu, jak i o sprzedaży detalicznej były lepsze od oczekiwań i mogą wywierać presję na Fed, tak dopiero konkretny komunikat ze strony banku centralnego USA i zapowiedź wcześniejszych podwyżek stóp procentowych mogłaby się przełożyć na zmianę nastrojów na rynku akcji.
Sentyment jest wyraźnie byczy, a lepsze od oczekiwań dane o sprzedaży detalicznej (wzrosła o 1,7% m/m, przekraczając prognozy analityków zakładających wzrost o 1,4%), które w teorii mogą przybliżać termin podwyżki stóp procentowych w USA - są ignorowane przez inwestorów.
Najważniejsze indeksy giełdowe świata pobiły w ostatnich miesiącach wielokrotnie historyczne rekordy. Od wielu miesięcy nie doszło tez do żadnej istotnej korekty wycen. W tym roku były korekty, ale zaledwie o 3-4 %.
- Z trendami często bywa tak, że gdy uczestnikom rynku wydaje się, że trend długo jeszcze się nie skończy, to on właśnie się kończy, ale faktycznie ta hossa, którą mamy od marca 2020 r. może nie jest długa w czasie, ale jest bardzo szybka i pozbawiona istotnych wahań – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – Wzrosty wycen są potężne, na przykład indeks S&P500 urósł o ponad 100 proc.
Przyczyn, że nie widzimy w kursach indeksów skutków kryzysu jest kilka. Najważniejszą jest polityka pieniężna banków centralnych.
Sytuacja jest absurdalna, skoro Fed utrzymuje zerowe stopy procentowe, pomimo bardzo wysokiej inflacji w USA, wynoszącej 6,2% (w Polsce inflacja jest jeszcze wyższa – 6,8%) i skupuje aktywa w rekordowym tempie, choć gospodarka USA już dawno wyszła z kryzysu.
- Na rynku USA jest 1,5 bln dolarów, które nie mają codziennie co z sobą zrobić, wiadomo, że ich właściciele szukać będą ryzyka, aby cokolwiek zarobić – dodaje ekspert XTB. – Tak długo jak ta bardzo wysoka nadpłynność będzie się utrzymywać na rynku te wyceny giełdowe będą bardzo wysokie.
Indeksy giełdowe są na rekordowych poziomach także z tego powodu, że sukcesy odnoszą bardzo innowacyjne firmy, które rosną w ogromnym tempie. Przykładem Tesla, która jest już warta ponad 1 bln USD. Wartość Tesli bardzo wzrosła po informacji o wielkości zamówień na nowe samochody ze strony bardzo dużej międzynarodowej wypożyczalni samochodów, jaką jest Hertz.
Tesla jest przykładem inwestowania w to, co zdarzy się za dziesięć lat, bo obecnie ze sprzedażą ok. 1 mln aut nie należy do grona dużych producentów samochodów. Inwestorzy nie kalkulują jaka będzie dywidenda za rok czy dwa. Zmieniły się też bardzo oczekiwania inwestorów dotyczące regulacji rynku, co sprzyja Tesli, a działa na niekorzyść innych producentów z rynku motoryzacyjnego.
- W wycenach Tesli widać też, że inwestorzy nie wiedzą co zrobić ze swymi pieniędzmi – komentuje P.Kwiecień. – Nie ma jednak sensu porównywanie wskaźnika cena akcji do zysku na akcję Toyoty i Tesli, bo są to dwie całkiem różne firmy.
Największy optymizm w kwartalnym raportowaniu wyników widać po stronie właśnie spółek technologicznych. Prognozują zwiększanie zysków dzięki podnoszeniu cen, a sprzyja temu inflacja i związany z nią popyt przy niezaspokojonej podaży, także w konsekwencji pozrywanych podczas pandemii łańcuchów dostaw.