Gwałtownie przybywa firm budowlanych, które nie płacą bankom i kontrahentom
Prawie 6 proc. firm budowlanych to niesolidni płatnicy. Jednak to prawdopodobnie dopiero początek coraz większych kłopotów. Produkcja budowlana rośnie w zawrotnym tempie, ale firm budowlanych niepłacących w terminie rat kredytów
Prawie 6 proc. firm budowlanych to niesolidni płatnicy. Jednak to prawdopodobnie dopiero początek coraz większych kłopotów. Produkcja budowlana rośnie w zawrotnym tempie, ale firm budowlanych niepłacących w terminie rat kredytów oraz faktur dostawców, przybywa równie szybko.
W ciągu pół roku liczba niesolidnych dłużników zwiększyła się już o 7,5 tys. przedsiębiorstw, czyli o niemal jedną czwartą, podczas gdy rok wcześniej w bazach przybywały setki nowych dłużników. Suma budowlanych zaległości doszła do 4,57 mld zł – wynika z danych BIG InfoMonitor oraz BIK. Firmy budowlane nie płacą i pogrążają swoich dostawców oraz podwykonawców. Tylko w jednym miesiącu przyczyniły się do bankructwa 13 przedsiębiorstw.
W I kw. produkcja budowlano-montażowa była większa o 26,1 proc. niż w tym samym okresie ub.r. Dla porównania, w całym 2017 wzrosła o 12,1 proc. Wznosząca fala zamówień na prace budowalne nie przekłada się jednak na poprawę kondycji finansowej zaangażowanych w nie firm. Jest wręcz przeciwnie.
- Wzrost liczby niesolidnych dłużników z sektora budowlanego gwałtownie przyspieszył – mówi w rozmowie z MarketNews24, podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. - W ciągu sześciu miesięcy przybyło 7,5 tys. firm opóźniających płatności rat kredytów oraz faktur kontrahentów. W zeszłym roku w analogicznym okresie było to kilkaset firm.
Nieco niższą dynamiką cechował się wzrost kwoty zaległości sektora budowlanego w ostatnich 6 miesiącach. Suma przeterminowanych zobowiązań zwiększyła się o 300 mln zł.
Najbardziej niepokojący jest fakt, że zjawiska te obserwujemy w sytuacji, gdy firmy mają pełne portfele zamówień, a szczyt prac dopiero się rozpoczyna. Ryzyko, że dojdzie do kolejnej fali upadłości w sektorze jak i wśród firm z nim powiązanych jest coraz większe. Tym razem jednak może dotknąć również przedsiębiorstwa, które obronną ręką wyszły z poprzedniego kryzysu na placach budów. Obawy ku temu są, bo scenariusz zaczyna łudząco przypominać sytuację z lat 2012 – 2015, gdy upadało rocznie ponad 150, a nawet i ponad 200 firm budowlanych i w cztery lata pracę straciło 90 tys. osób.
Z ostatnich danych BIG InfoMonitor oraz BIK wynika, że liczba budowlanych dłużników wyniosła na koniec I kwartału 39 382, a ich zaległości wobec banków i kontrahentów osiągnęły 4,57 mld zł. Odsetek firm budowlanych z kłopotami wśród ogółu firm budowlanych, wzrósł przez 6 miesięcy z 4,9 proc. do 5,7 proc. i pokazuje, że problem niesolidności płatniczej w tym sektorze jest bardziej rozpowszechniony niż w handlu czy przemyśle. Są jednak sektory gospodarki jak transport czy górnictwo, gdzie jest znacznie gorzej, bo niemal 8 proc. firm ma problem z regulowaniem o czasie rat kredytów i faktur dostawców. Udział firm z przeterminowanymi płatnościami wśród ogółu przedsiębiorstw jest obecnie taki sam jak w budownictwie i wynosi 5,7 proc. Wcześniej budownictwo wypadało nieco lepiej.
- Wśród dłużników pojawiło się dużo firm, ale z małymi zaległościami, jednak jest to pierwszy niepokojący sygnał o kłopotach, które mogą narastać - komentuje prezes Sławomir Grzelczak.
Co będzie dalej? W wersji pesymistycznej będziemy obserwowali dalsze wzrosty cen, wskaźników produkcji budowlano-montażowej przy jednoczesnym wzroście liczby firm, które mają problemy z zapłatą należności oraz wzrost upadłości firm budowlanych. Taka sytuacja może się jeszcze utrzymywać przez kilka kwartałów, jednak po tym okresie zaczną się zejścia z placów budów lub nawet upadłości głównych wykonawców, a inwestorzy będą mieli coraz większy problem z opóźnieniami w realizacji projektów. Zjawisku temu będzie towarzyszyła fala sądowych pozwów skierowanych do inwestorów o zapłatę z tytułu solidarnej odpowiedzialności. W scenariuszu tym zachodzi ryzyko niepowodzenia programu budowy dróg i kolei, ale też wstrzymania wielu inwestycji komercyjnych z uwagi na horyzontalne konsekwencje tych procesów. W wariancie optymistycznym, inwestorzy – zarówno komercyjni jak i publiczni – będą częściowo partycypowali w dodatkowych kosztach realizacji. Od waloryzacji kontraktów zależeć będzie powodzenie wielu przedsięwzięć.