Jak można zepsuć rynek mieszkaniowy
Program „Bezpieczny Kredyt 2%” spowodował cenowe tsunami na rynku nieruchomości. Teraz rządzący już nie są tak zdecydowani w ocenie sensowności wprowadzenia kolejnego programu, który będzie dolewać oliwy do ognia.
Najnowsze dane NBP pokazują nam jaki popłoch wśród kupujących wywołały ostatnie tygodnie działania „Bezpiecznego Kredytu 2%”. Chęć skorzystania z najhojniejszego programu mieszkaniowego w historii powodowała, że nabywcy akceptowali ceny dyktowane przez sprzedających. Jest to najpewniej kluczowy powód ponad 18%. wzrostu cen mieszkań na 7 największych rynkach.
- Świetną receptę na zepsucie rynku nieruchomości miała poprzednia ekipa rządowa, wprowadzając „Bezpieczny Kredyt 2%”, który służył do dofinansowania kredytów dla najmłodszych uczestników rynku i spowodował tsunami jeżeli chodzi o wzrost cen - mówi w rozmowie z MarketNews24 Kuba Karliński, założyciel spółki Magmillon, autor książki „Zarabiajmy na nieruchomościach”. – Aby skorzystać z tańszego kredytu klienci akceptowali znacznie wyższe ceny mieszkań wywołane gwałtownym wzrostem popytu. Rynek wymiotło, prawie wszystkie mieszkania zostały sprzedane. Znowu były kupowane „dziury w ziemi”, za znacznie wyższe ceny.
Ceny ofertowe na rynku pierwotnym rok do roku rosły bardzo szybko, jak wynika z danych NBP za I kw. 2024 r. W Warszawie z 13 302 zł do 16 191 zł za 1 m kw. To wzrost o 21,7%.
Dla 7 największych rynków mieszkaniowych (Gdańsk, Gdynia, Kraków, Łódź, Poznań, Warszawa, Wrocław) ceny wzrosły z 11 919 zł do 14 155 zł, a więc o 18,7% rok do roku.
Dla porównania rok wcześniej, gdy nie obowiązywał wspominany program przedwyborczy rządu PiS, ceny na rynku pierwotnym zmieniły się na siedmiu najważniejszych rynkach mieszkaniowych z 11 034 zł za m kw. w I kw. 2022 r. do 11 919 zł, a więc o 8,0%.
O ile w II kw. 2023 r. średnia cena dla tych miast wynosiła 12 253 zł, to zapowiedź wprowadzenia programu i okres jego obowiązywania przyczyniły się do wzrostu ceny do14 155 zł (średnia cena deweloperska w I kw. 2024), a więc o 15,5% wyższej.
Choć ceny transakcyjne były niższe od ofertowych nawet o prawie 10%, jak w przypadku Gdańska, to dla 7 miast był to wzrost z 11 327 do 13 500 zł, a więc o 19,2%.
- Dla deweloperów taka sytuacja, jaką wywołał rządowy program, to teoretycznie świetny interes. Jednak Inwestycje deweloperskie planuje się z wyprzedzeniem 5-6 lat, samo przygotowanie inwestycji trwa 2-3 lata, a przez kolejne 2-3 lata inwestycja jest budowana i sprzedawana – komentuje K.Karliński z Magmillon. – Destabilizacja to jednak nie jest najlepszy sposób na planowanie inwestycji, choć była okazja, aby podnieść ceny. Za wyższymi cenami idą podwyżki materiałów i robocizny, bo wszyscy chcą zarabiać więcej. Zaplanowanie kosztów inwestycji staje się bardzo trudne.
W połowie 2024 r. wiemy, że deweloperzy rozkręcili inwestycje, które ograniczyli ze względu na termin zakończenia rządowego programu, teraz licząc na realizację obietnic z kampanii wyborczej zwycięskiej koalicji.
- Dzisiaj widać jednak, że rządzący posłuchali ekspertów i już nie są tak zdecydowani w ocenie sensowności i słuszności wprowadzenia kolejnego programu, który będzie dolewać oliwy do ognia powodującego dalszy, drastyczny wzrost cen – dodaje K.Karliński.