Kapitał zagraniczny polubił spółki WIG20, ale GPW nadal rynkiem wysokiego ryzyka
Na światowym rynku finansowym warszawska giełda wypada bardzo kiepsko. Przez ostatnich 12 miesięcy indeks WIG20 spadł o 32 proc., ale ostatnio w ciągu tygodnia potrafił też zaliczyć 6 proc. wzrosty. Czy to już czas na „odbicie zdechłego kota”?
Czy powraca zainteresowanie inwestorów warszawska giełdą, czy rzeczywiście wyceny akcji są bardzo niskie?
- Jeżeli spojrzymy na wskaźnik cena/zysk, to spółki WIG20, które historycznie wypłacały dywidendę, są relatywnie tanie – mówi o tym w rozmowie z MarketNews24 Łukasz Wardyn, dyrektor CMC Markets na Europę Wschodnią. – Jednak jesteśmy już po odbiciu o kilkaset punktów, a ryzyko jest cały czas bardzo wysokie.
Kolejny nawrót pandemii może być dotkliwy dla warszawskiej giełdy, a dołek sprzed kilku tygodni może być testowany przez inwestorów grających spekulacyjnie.
- To, że jest tanio, nie musi oznaczać, że nie może być jeszcze taniej, dlatego w tak szczególnej sytuacji tym bardziej trzeba rozdzielić podejście krótkoterminowe od długoterminowego. Inwestorzy najbardziej obawiają się tego, co może zdarzyć się w krótkim terminie – komentuje ekspert CMC Markets.
W krótkim terminie w wynikach finansowych spółek mogą pojawić się straty, jednak duże spółki z WIG20 mają „poduszkę bezpieczeństwa” i długoterminowo z trudnych czasów mogą wyjść zwycięsko, kosztem ich konkurentów. Z tego powodu inwestorzy obecnie chętniej wybierają duże spółki z GPW.
Czy GPW należy zaliczać do najbardziej ryzykownych giełd na świecie?
- Nie jest tak źle, aby oceniać, że nie stać nas nawet na – jak to się określa w żargonie inwestorów - „odbicie zdechłego kota”. Pojawiły się bardzo duże obroty na spółkach z WIG20. Duży kapitał zagraniczny zainteresował się nasza giełdą i to jest optymistyczne, bo wreszcie coś dobrego zaczęło się dziać na GPW.
Grając spekulacyjnie można wiele zarobić, ale też stracić. Jednak nadal nie jest to czas dobry dla inwestorów długoterminowych.