Kiedy ceny za energię elektryczną będą w Polsce ujemne
Farmy wiatrowe wykręciły rekord w wytwarzaniu prądu. To przybliża nas do ujemnych cen za energię, czyli do płacenia konsumentom za jej zużycie.
W lutym polskie farmy wiatrowe wyprodukowały najwięcej energii elektrycznej w historii – ponad 2,1 TWh. Dostarczyły odbiorcom energię za ok. 400 mln zł, zbijając ceny prądu na giełdzie do najniższego poziomu od dwóch lat i ograniczając import mocy od sąsiadów. Rząd trzyma się jednak planu likwidacji tej technologii w Polsce.
- Przekonaliśmy się, że ceny energii elektrycznej mogą spaść do poziomu 20 zł za MWh, gdy na rynku hurtowym kosztuje ona ponad 250 zł – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl. – Warunki wiatrowe były bardzo korzystne, dlatego w Niemczech przez wiele dni utrzymywała się nawet ujemna cena, czyli kupujący dostawali dopłaty za to, że zużyli energię elektryczną.
Początek tego roku, za sprawą kilku potężnych frontów atmosferycznych przechodzących nad Europą, był jednak wyjątkowo wietrzny. Dlatego w lutym wykorzystanie mocy farm wiatrowych przekroczyło 51 proc. w stosunku do średniego wykorzystania mocy w całym 2019 r. na poziomie 27 proc.
Choć luty 2020 roku miał tylko 29 dni, to wiało na tyle mocno i stabilnie, że był to najlepszy w historii miesiąc dla operatorów farm wiatrowych zbudowanych w naszym kraju. Krajowe turbiny o łącznej mocy niemal 6 GW pracowały w minionym miesiącu ze średnią mocą niemal 3,1 GW, dostarczając odbiorcom w sumie ponad 2,1 TWh energii elektrycznej o wartości blisko 400 mln zł. Wieczorem 16 lutego padł też historyczny rekord godzinowej generacji wiatraków – pracowały z mocą 5,33 GW.
Dzięki pokryciu przez wiatraki ok. 15 proc. lutowego zapotrzebowania na moc całego kraju, hurtowe ceny energii elektrycznej istotnie spadły. Średnia ważona cena indeksu spot (IRDN) Towarowej Giełdy Energii stopniała do 170 zł/MWh, w stosunku do ok. 250 zł/MWh w połowie minionego roku. To poziom niewidziany na polskiej giełdzie od przełomu 2017 i 2018 roku.
- Być może już w tym roku, a jeśli nie – to w następnym w Polsce też pojawią się ujemne ceny – ocenia ekspert.