Największa słabość polskiej gospodarki po 20 latach w UE
Choć aż w 8 dużych działach gospodarki Polska uplasowała się w unijnym TOP3 pod względem skali wzrostu, to nasza gospodarka ma jedną wielką słabość, jest nią transformacja energetyczna. Brak szybszych postępów może skutkować „penalizacją” polskich firm.
Między 2004 a 2022 rokiem PKB Polski zwiększyło się dokładnie dwukrotnie. W całej UE szybszy wzrost odnotowała w tym czasie jedynie Irlandia oraz Malta. Daleko za Polską pod względem tempa wzrostu gospodarczego uplasowały się ponadto inne nowe kraje członkowskie z naszego regionu. Ostatnie 20 lat to okres bardzo dynamicznego rozwoju (kilkukrotny wzrost) niektórych branż usługowych – zwłaszcza ICT oraz usług biznesowych dla firm. Jednym z obszarów najszybszego wzrostu było również przetwórstwo przemysłowe (a więc sektor szczególnie silnie wystawiony na międzynarodową konkurencję). Wzrost o 176% odnotowany w przetwórstwie przemysłowym był najwyższą dynamiką w całej Unii Europejskiej (nie licząc Irlandii).
- Jednym z obszarów, w którym lata członkostwa w UE nie zostały w pełni wykorzystane, jest z pewnością transformacja energetyczna - mówi w rozmowie z MarketNews24 Krzysztof Mrówczyński, menedżer ds. analiz sektorowych, Bank Pekao SA, współautor raportu „20 lat Polski w Unii Europejskiej z perspektywy przedsiębiorstw i sektorów gospodarki”.
Choć został na tym polu dokonany pewien postęp, to należy go uznać za dalece niewystarczający. Pod względem udziału technologii zeroemisyjnych (OZE plus atom) w łącznej produkcji energii elektrycznej Polska zajmowała w 2022 r. przedostatnie miejsce w UE. W kolejnym roku udział OZE w produkcji krajowej energetyki znacząco wzrósł (do około 27%), lecz nie zmieniło to istotnie pozycji naszego kraju. Jest nawet gorzej, bo ostatnio Polska spadła nawet na ostatnie miejsce.
Efektem niekorzystnego (mocno opartego na węglu) energy mix jest bardzo wysoka emisyjność CO2 – widoczna zwłaszcza w sektorze elektroenergetycznym, gdzie różnice względem innych krajów członkowskich uległy wręcz w ostatnich latach niekorzystnym zmianom. Ponadto na niemal dwa razy wyższym poziomie niezmiennie kształtuje się również intensywność emisji CO2 w polskim przetwórstwie.
Jednym z ważnych czynników, które wpływają na ponadprzeciętną intensywność emisji dwutlenku węgla w przemyśle – jak czytamy w raporcie Banku Pekao SA - jest jego struktura gałęziowa. Część sektorów przetwórczych z natury emituje bowiem znacznie więcej gazów cieplarnianych, gdyż determinuje to specyfika realizowanych przez nie procesów produkcyjnych (niemożliwe do uniknięcia tradycyjnymi metodami emisje procesowe).
W przypadku Polski nie jest to jednak główny powód tak niekorzystnych wskaźników emisyjności. Udział 5 najbardziej emisjogennych gałęzi przetwórstwa w całkowitej wartości dodanej tego sektora jest bowiem w naszym kraju zbliżony do średniej unijnej. Jak pokazują zaś porównania europejskie, w wielu krajach Wspólnoty, w których udział tych branż jest wyższy lub zbliżony, intensywność emisji sektora przetwórczego jest wyraźnie niższa niż w Polsce.
Główną przyczyną tak znacznych odchyleń od standardów unijnych pod względem emisyjności jest silne oparcie firm przemysłowych na paliwach kopalnych zarówno w przypadku własnych elektrowni (działających przy dużych zakładach), jak i procesu wytwarzania ciepła niezbędnego w wielu procesach przemysłowych. W dalszej kolejności decydują o tym także utrzymujące się niedomagania w zakresie szeroko rozumianej efektywności energetycznej (ponadmiarowe zapotrzebowanie na energię elektryczną i cieplną).
Przeciągająca się w czasie transformacja energetyczna zaczyna coraz mocniej ciążyć na krajowym przemyśle z uwagi na pogarszającą się stronę kosztową. Wraz z zaostrzaniem polityki klimatycznej UE i ograniczaniem podaży unijnych uprawnień do emisji CO2 ich ceny odnotowały po 2019 roku kilkukrotny wzrost, w 2022 roku ocierając się o barierę 100 euro za tonę. Choć w ostatnich kwartałach ceny kontraktów EUA odnotowały silną korektę, to jednak może ona mieć jedynie przejściowy charakter. Długoterminowe prognozy wskazują bowiem na ich konsekwentny wzrost do poziomu około 150 euro/t w 2030 roku.
Rosnące notowania uprawnień do emisji siłą rzeczy odbijają się na kosztach działalności najbardziej emisyjnych gałęzi przetwórstwa, a co więcej – poprzez negatywny wpływ na ceny energii elektrycznej (wytwarzanej głównie z węgla) obciążają ekonomikę działalności większości branż krajowej gospodarki. Poza wyjątkowym okresem kryzysu gazowego Polska od kilku lat wykazuje wyższy od średniej unijnej poziom cen hurtowych energii elektrycznej, a w przeszłości bywały już nawet okresy kiedy były one najwyższe w całej UE.
- Powoli wkraczamy w erę, gdy brak szybszych postępów zielonej transformacji może więc skutkować trwałą „penalizacją” polskich firm z tytułu wysokiej emisyjności ich samych, a przede wszystkim krajowej energetyki – komentuje Krzysztof Mrówczyński, menedżer ds. analiz sektorowych, Bank Pekao SA.