Odbijamy się od dna recesji, ale duży wzrost bezrobocia dopiero przed nami
Największe obawy o stan polskiej gospodarki były związane z danymi za kwiecień, gdy drastyczny okazał się spadek sprzedaży detalicznej. Odbicie od dna recesji będzie jednak bardzo słabe, potrwa wiele miesięcy. Fala bankructw czeka nas w 2021 r.
Polska gospodarka powoli i stopniowo wychodzi z zapaści spowodowanej wpływem pandemii Covid-19. W pierwszej połowie roku spadek produkcji przemysłowej, a także sprzedaży detalicznej przekroczył 20 proc. Wraz ze stopniowym odmrażaniem gospodarki wskaźniki zaczęły pokazywać mniej pesymistyczny obraz, jednak w maju sprzedaż detaliczna była niemal o 8 proc. niższa niż przed rokiem, a spadek produkcji przemysłowej sięgnął aż 17 proc.
- Drugi kwartał był prawdopodobnie dnem recesji w Polsce, kolejne miesiące okażą się prawdopodobnie już okresem poprawy, ta jednak będzie słaba i bardzo powolna – mówi w rozmowie z MarketNews24 Grzegorz Sielewicz, główny ekonomista Coface w Polsce i Regionie Europy Centralnej. – W najtrudniejszym okresie największym pocieszeniem był wzrost sprzedaży online, której udział wzrósł do 12 proc.
Skutki koronawirusa najlepiej zniosła branża farmaceutyczna, ale to właśnie w handlu online tkwi nadal największy potencjał. W szczególnie trudnej sytuacji pozostanie natomiast przemysł motoryzacyjny.
- Wychodzenie z kryzysu będzie trudne ponieważ dopiero w kolejnych miesiącach będzie rosła stopa bezrobocia – wyjaśnia ekspert Coface.
Wzrost bezrobocia jest ograniczony ze względu na wprowadzone tarcze antykryzysowe. Rzeczywistą sytuacje na rynku pracy poznamy, gdy te mechanizmy ochronne przestaną działać. Nastroje konsumentów zaczną się pogarszać także ze względu na wysokość wynagrodzeń, te wprawdzie są nadal wyższe w kolejnych miesiącach, ale tylko licząc rok do roku.
Podobnie odłożone w czasie jest ogłaszanie bankructw. Jak wynika z raportu Coface dotyczącego upadłości w Polsce w I półroczu analiza statystyk upadłości i restrukturyzacji nie odzwierciedla wpływu pandemii na biznes w Polsce. Firmy w trudnej sytuacji płynnościowej niechętnie korzystały z przewidzianych prawem możliwości upadłości lub restrukturyzacji, ponieważ to pozbawiało je możliwości skorzystania ze wsparcia jakie daje tarcza antykryzysowa. Niemniej jednak wyższa liczba postępowań jest już widoczna w niektórych branżach, które ucierpiały na „lockdownie” lub które już przed pandemią odczuwały pogorszenie koniunktury. W pierwszej połowie 2020 r. upadłości i restrukturyzacje w zakwaterowaniu i gastronomii zwiększyły się ponad dwukrotnie, w produkcji artykułów spożywczych i napojów o niemal 70 proc., a w branży metalurgicznej o ponad 60 proc. Z kolei spowolnienie gospodarcze na naszych głównych rynkach eksportowych, które w obliczu pandemii przerodziło się w recesję, przyczyniło się do wzrostu postępowań wśród producentów maszyn i urządzeń ze względu na duże uzależnienie od popytu zagranicznego. Wzrost upadłości i restrukturyzacji przedsiębiorstw w Polsce będzie odnotowany z opóźnieniem. Wraz z wygasającym wsparciem dla firm oraz zakończeniem stanu epidemii odkładającym obowiązek składania wniosków upadłościowych wzrośnie liczba postanowień. Proces ten prawdopodobnie nabierze na sile w 2021 r., pomimo tego, że polska gospodarka będzie wychodzić z recesji. Jednak gdyby nie zostały wprowadzone środki wsparcia dla biznesu, liczba bankructw w latach 2020-2021 byłaby z pewnością znacznie większa.