Polska energetyka przełamuje strach przed lądowymi farmami wiatrowymi
Odległość budynku mieszkalnego od elektrowni wiatrowej, zgodnie z zasadą 10h, musi wynosić nawet do 2 km, po liberalizacji przepisów będzie to nie mniej niż 500 m. Po tych zmianach będzie rósł pozytywny wpływ farm wiatrowych na polski mix energetyczny.
Organizacje przedsiębiorców oceniają, że projekt ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, to dobry krok w kierunku uelastycznienia reguły odległościowej, blokującej rozwój nowych projektów wiatrowych wbrew potrzebom społecznym i ekonomicznym.
- W Polsce w energetyce wiatrowej na lądzie, która do kasy gmin dostarczyła już ponad 3 mld zł, zatrudnionych jest bezpośrednio 10 tys. osób, a najważniejszą korzyścią jest jej wpływ na tworzenie konkurencyjnej gospodarki - mówi w rozmowie z MarketNews24 Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Rozwój lądowych farm wiatrowych dostarczających energię w najbardziej konkurencyjnych obecnie cenach, na bazie dojrzałej technologii, jest niezbędny z perspektywy przemysłu i całej gospodarki. Dostęp do rzetelnej wiedzy dotyczącej energetyki wiatrowej pozwalają uzasadnić uelastycznienie zasady 10h, która w dotychczasowym kształcie narusza zaufanie publiczne zarówno do systemu prawa, jak i do technologii. Po liberalizacji przepisów będzie to nie mniej niż 500 m, co powinno odblokować krajowy potencjał energetyki wiatrowej.
- Unia Europejska postawiła na wytwarzanie energii z wiatru, a w Europie zainstalowanych jest już 195 gigawatów mocy w farmach wiatrowych na lądzie, gdy na morzu jest to 25 gigawatów, a ta proporcja pokazuje, że UE stawia na lądową energetykę wiatrową - dodaje J.Gajowiecki, prezes PSEW). – W kolejnych latach ten trend zostanie utrzymany.
Do 4 czerwca potrwają konsultacje społeczne projektu ustawy, które potrwają do 4 czerwca, a pogłębioną debata na ten temat zorganizowana zostanie na przełomie sierpnia i września w Serocku.