Prywatna elektrownia jądrowa to część polskiego snu, z którego trzeba się przebudzić
Budowa prywatnej elektrowni jądrowej stała się niezasadną sensacją. Sen o polskiej energetyce atomowej trwa, bo najważniejszych decyzji brak.
Jednym z głównych tematów energetycznych mijającego miesiąca było podpisanie przez Synthos, europejskiego lidera produkcji kauczuku syntetycznego i polistyrenu w Europie należącego do Michała Sołowowa, memorandum z GE Hitachi Nuclear Energy (GEH) w sprawie budowy w Polsce małego reaktora modułowego (SMR) BWRX-300.
Chodzi o reaktor wodno-wrzący o mocy 300 MW z obiegiem naturalnym i pasywnym systemem chłodzenia pracującym w oparciu o typ reaktora ESBWR, posiadający licencję amerykańskiej Komisji Energii Jądrowej.
Czy w obecnych polskich warunkach możliwe jest, by taka jednostka stanęła w Polsce i co ewentualnie musiałoby się stać, by pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce była faktem? Ten temat nie powinien budzić aż tak dużego zainteresowania, aż nie pojawią się konkrety.
- List intencyjny niczego nie przesądza, to jest mała punktowa inwestycja, która mogłaby zasilać jakąś fabrykę – mówi w rozmowie z MarketNews24 Wojciech Jakóbik, red.nacz. BiznesAlert.pl.
Byłby to nowy rodzaj energetyki rozproszonej, ale w rzeczywistości jest tak, że ta technologia jest dopiero na etapie doświadczalnym, jest testowana, ale nie mamy na świecie działającej instalacji takiego typu.
- Nie jest to alternatywa dla dużej elektrowni atomowej w Polsce, a decyzji brak, czyli sen o polskim atomie nadal trwa – komentuje W.Jakóbik.