Rośnie ryzyko, że inflacja ponownie przyspieszy
Nadchodzą miesiące, gdy inflacja w USA będzie rosnąć. Od końca czerwca ropa brent podrożała aż o 20%, a negatywnie będzie oddziaływał efekt bazy. Wzrostu inflacji powinniśmy obawiać się także w Polsce.
Ropa naftowa brent kosztuje w okolicach 86 USD za baryłkę, jest więc o ponad 15 dolarów tańsza od maksimów z ostatnich 52 tygodni. Zaliczyła w tym czasie spadek ceny o 10%, co pomogło wielu krajom w zwalczaniu inflacji. Jednak ostatnio tylko okres jednego miesiąca przyniósł podwyżkę 9,92%, w danych kończących pierwszą dekadę sierpnia.
Efekt bazy będzie coraz mniejszy z miesiąca na miesiąc. Dodatkowo wyraźnie odbijają ceny energii, dlatego na złość Fedowi najprawdopodobniej inflacja odbije. Kluczowa jest jednak skala odbicia. Czy będzie to odbicie zgodne ze średnim miesięcznym wzrostem inflacji, czy jednak zaskoczymy się pozytywnie i inflacja nie będzie odbijać do końca tego roku?
- Ceny ropy są bardzo zmienne, a jesteśmy w tej szczególnej sytuacji, że są szczególnie istotne dla procesów inflacyjnych – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB.- Gdy inflacja jest niska i stabilna, banki centralne traktują zmiany wynikające z cen ropy jako „szum” pozostający bez wpływu na inflację, ale teraz sytuacja jest inna i wzrost cen ropy może niepokoić.
W czerwcu inflacja w USA spadła do 3,0% r/r, co było zaledwie 1 punkt procentowy od celu inflacyjnego. Warto jednak pamiętać, że szczyt inflacyjny miał miejsce w czerwcu zeszłego roku, dlatego teraz z miesiąca na miesiąc efekt bazy będzie coraz mniejszy.
Odbicie inflacji rocznej w Stanach Zjednoczonych w lipcu było niemal w 100% pewne, patrząc na spadek efektu bazy. W zeszłym roku szczyt inflacji nastąpił w czerwcu, a później sukcesywnie inflacja malała. Niemniej odczyt inflacji CPI zaskoczył nieco niższym odbiciem niż wskazywał rynkowy konsensus, co powoduje, że Fed może być zadowolony. Czy to zmieni jednak plany dotyczące kolejnej, prawdopodobniej ostatniej podwyżki? Jak ma się amerykański dolar?
Inflacja CPI w USA za lipiec wzrosła do 3,2% r/r przy poprzednim odczycie na poziomie 3,0% r/r. Miesięcznie był to wzrost o 0,2% m/m. Pojawiły się jednak obawy, że inflacja mogła wzrosnąć mocniej, patrząc na odbicie cen paliw w ostatnim czasie, czy również samego gazu ziemnego i zwiększenia ilości wykorzystywanej energii na działanie klimatyzacji. Okazuje się jednak, że nieco zwiększony wpływ cen energii neutralizowany jest przez szybszy spadek kategorii związanej z mieszkalnictwem. Oczywiście cały czas ma on największy wpływ w inflacji, ale wiele znaków wskazuje, że w najbliższych kilku miesiącach zacznie się tam spory spadek. Nie tylko inflacja mieszkaniowa będzie niższa z samego efektu bazy, ale również z tego, że spadają koszty czy ceny.
Do końca tego roku inflacja CPI odbije, ale jest to zawarte w prognozach Fedu. Ten będzie przykładał szczególną uwagę do inflacji bazowej, gdzie wyłączone są ceny energii czy żywności, na której bank centralny wpływu w zasadzie nie ma. Inflacja bazowa zaliczyła niewielki spadek do 4,7% r/r, ale bazując na projekcjach ma ona dalej spadać w tym roku, co jest kluczowe pod względem możliwego ogłoszenia wygranej nad inflacją.
- Jest duże ryzyko, że roczna inflacja zaliczyła już swój tegoroczny dołek, a dla rynków globalnych jest bardzo istotne, że przy wyliczaniu inflacji rok do roku porównywaliśmy sytuację, gdy ropa kosztowała 110-120 USD za baryłkę – komentuje ekspert XTB. – W kolejnych miesiącach będziemy odnosić się do sytuacji, gdy ropa była już tańsza. Efekt bazy będzie taki, że nawet jeżeli ceny ropy obecnie przestaną już rosnąc, to jednak pojawi się niewielki wzrost inflacji. I to jest ryzyko dla rynków finansowych, które chętnie już wyceniły zakończenie walki z inflacją prowadzonej przez Fed.
Kluczowe będzie teraz to jak mocno będzie rosła inflacja miesięczna, choć Fed chciałby, aby dynamika z miesiąca na miesiąc malała. Jest to jednak mało prawdopodobne patrząc na to jak zachowują się obecnie ceny energii. Za lipiec ceny ropy naftowej WTI wzrosły o 16,5%! Ceny paliw wzrosły w tym czasie o ok. 7%, a waga paliw w inflacji CPI to ok. 3%. Przeliczając to wszystko kontrybucja miesięcznej inflacji nie powinna być dużo większa od 2 setnych procenta, ale trzeba pamiętać o tym, że ceny paliw wpływają na większość aspektów naszego życia i oczywiście ostatecznej inflacji.
Trudno będzie o pozytywne zaskoczenie niższym wzrostem inflacji. Takie nadzieje daje nam jednak m.in. prognoza Goldman Sachs. Bank wskazuje na mniejszy wpływ ekwiwalentu czynszów, spadek cen używanych samochodów i wolniejszy wzrost cen usług poza mieszkaniowych. Goldman i tak oczekuje jednak, że na koniec tego roku inflacja wyniesie 3,8% r/r, a z założenia średniego wzrostu na poziomie 0,2% m/m i tak inflacja wypadłaby w okolicach 4,0%. Oprócz tego z perspektywy Fedu kluczowa będzie inflacja bazowa, nawet ważniejsza niż główny odczyt. W tym wypadku zdania są podzielone – część rynku widzi niewielki spadek do 4,7% r/r z poziomu 4,8% r/r. Jednak jeśli inflacja się utrzyma, może to być mocny sygnał dla Fed, aby podnieść stopy procentowe podczas wrześniowego posiedzenia.
- Przy mocnym rynku pracy w USA presja inflacyjna może się odnowić i to jest największy koszmar dla Rezerwy Federalnej – dodaje P.Kwiecień z XTB. – I dlatego Fed jeszcze nie zakończył cyklu podwyżek stóp procentowych.
Ryzyko rośnie bo przed rokiem Stany zmniejszały swoje rezerwy ropy naftowej. Teraz powinny je odbudować, co kraje OPEC mogą wykorzystać, aby światowe ceny ropy rosły.
Dla Polski ważne są światowe ceny ropy i kurs złotego, który przez ostatnie miesiące bardzo się wzmocnił.
- Mieliśmy bardzo ciekawy mix, bo ceny ropy spadały, a jednocześnie złoty wzmacniał się wobec dolara, ale na stacjach paliw już odczuwamy, że to zaczyna się odwracać – podsumowuje ekspert. – Dla nas kłopoty zaczną rosnąć, gdy dolar zacznie się wzmacniać. Mamy inflację bazową nadal w okolicach 11%, gdy w USA to niecałe 5%, a więc ryzyko nawrotu inflacji jest dużo większe niż w Stanach Zjednoczonych.