Rynki zaczęły panikować, lała się krew
Takiej sesji jak 28 października nie mieliśmy od marca. Na europejskich rynkach lała się krew, Warszawa przewodziła temu trendowi. Inwestorzy zaczęli panikować. Teraz obserwujemy delikatne uspokojenie sytuacji.
- Jest bardzo nerwowo, mamy duże spadki na giełdach, a złoty się osłabia – mówi w rozmowie z MarketNews24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – Nerwowo jest zwłaszcza w Europie, bo na amerykańskiej giełdzie indeksy słabły, ale są nadal bliskie rekordowych poziomów.
Od dobrych kilku miesięcy rynki ignorowały ryzyko powrotu restrykcji związanych z pandemią. Oceniano, że Europa dobrze radzi sobie z pandemią w porównaniu do sytuacji w USA. Panowało przekonanie, że nawet jeśli pandemia nie została ostatecznie pokonana, to gospodarek po prostu nie stać na restrykcje podobne do tych wiosną.
I właśnie fakt, że ich nie stać, a mimo to są wprowadzane torpeduje nastroje rynkowe. Ponad miesięczny lockdown we Francji to ograniczenie wychodzenia z domu, zamknięcie biznesów, które nie są kluczowe, zakaz podróży między regionami.
Restrykcje może nie są aż tak surowe jak wiosną, ale naprawdę niewiele już brakuje. Jest oczywistym, że uderzenie w gospodarkę będzie duże. W innych krajach restrykcje są nieco lżejsze, ale też są powszechne.
W Polsce sytuacja robi się na tyle nieciekawa, że również coraz głośniej mówi się o lockdownie w stylu francuskim.
W zaistniałej sytuacji złoty znalazł się pod presją i euro było najdroższe od wiosny 2009 r. Kurs euro przekroczył poziom 4,60 zł.
- Kurs 4,60 zł za euro wydawał się sufitem, ale w sytuacji, gdy nie będzie powrotu do lockdownów – komentuje ekspert XTB. – Znaleźliśmy się w okolicach marcowych szczytów na parze euro/złoty i nie jest wykluczone, że złoty nadal będzie tracił.
Aby to się zmieniło konieczna jest stabilizacja na rynkach europejskich, a to z kolei wymaga przekonania inwestorów, że dalszych restrykcji już nie będzie.
- Kotwica spadła i nie wiadomo, gdzie jest nowy sufit – dodaje P.Kwiecień.