Rynki żyją wojną, ale jeszcze bardziej inflacją i podwyżkami stóp procentowych
Przez wiele miesięcy inwestorzy oczekiwali na jakiekolwiek sygnały wskazujące na możliwe zawieszenie broni czy pokój. Nie wydaje się, żeby do takiej sytuacji miało dojść szybko. Wojna w Ukrainie stała się dla rynków finansowych czymś powszednim.
- Rynki mają to do siebie, że reagują na nowo napływające informacje, a gdy sytuacja nie zmienia się istotnie, to można mieć wrażenie, że inwestorzy tracą zainteresowanie każdym wątkiem, nie tylko tematem wojny w Ukrainie – mówi w rozmowie z Market News24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. – Inwestorzy oceniają, że niewiele się zmienia i nie przybliżamy się do zakończenia wojny.
Rynki zmieniły się przez te ostatnie 12 miesięcy, od inwazji w Ukrainie. Wzrosty czy spadki cen sięgały kilkudziesięciu czy nawet kilkuset procent, teraz obserwujemy redukcję tych ruchów, ale nawet ruchy zupełnie odwrotne.
Cały świat obawiał się, że wojna oznacza brak dostępu do rosyjskich surowców. Sama Rosja zdecydowała się na szantaż w przypadku kluczowego dla Europy rynku gazu. Okazuje się jednak, że po początkowym szoku na rynku gazu, ropy czy również węgla, ceny spadły i ustabilizowały się, a Europa znalazła innych dostawców kluczowych surowców. Choć Putin chciał zamarznięcia Europy podczas mijającej już zimy, to ograniczenie zużycia, znalezienie innych dostawców oraz łagodna pogoda doprowadziły do spadków cen poniżej poziomów sprzed wojny.
Oto kilka przykładów:
Gaz TTF: -42% r/r
Gaz amerykański: -57% r/r
Ropa Brent: -17% r/r
Węgiel ARA: +8% r/r.
Wzrosty cen surowców, zamknięcie niektórych szlaków komunikacyjnych doprowadziło do wzrostu inflacji na świecie, choć oczywiście trzeba pamiętać, że jeszcze przed wojną wykazywała ona wyraźne oznaki niekontrolowanego wzrostu.
- Wydaje się jednak, że banki centralne podwyższając stopy procentowe osiągnęły przynajmniej połowiczny sukces, choć jednocześnie duża część spadku tempa inflacji bierze się ze spadku cen surowców – komentuje ekspert XTB. – Bardzo istotny okazał się też łagodny przebieg zimy, gdy Europa uniknęła kryzysu energetycznego.
Na świecie widać rynki, które zyskały dzięki wojnie. Byli to nie tylko producenci uzbrojenia, ale również dostawcy takich produktów, które w mniejszym stopniu trafiały na rynki ze strony Ukrainy i Rosji. Amerykański Lockhead Martin wzrósł o 20,33% w ciągu roku.
Rynek akcji zawsze reaguje nerwowo na tak negatywne czynniki jak wojna. W tym wypadku mieliśmy również niezbyt ciekawą sytuację gospodarczą na świecie.
W środowisku rosnących stóp procentowych akcje traciły dosyć wyraźnie, choć jednocześnie informacje na temat kontrofensywy ze strony Ukrainy czy sygnały spowalniającej inflacji pozwalały na ożywienie na rynku akcyjnym.
Kiepsko wypada jednak warszawska giełda. WIG20 jest mocno zdominowany przez banki, które przeżywają swoje kłopoty, niezależnie od tego co się dzieje w Ukrainie. Na ich notowania mocno przekładały się wakacje kredytowe, a obecnie opinia rzecznika TSUE dotycząca kredytów frankowych.
- Pojawił się tzw. podatek Sasina, który zdemolował nastroje inwestorów, a choć nie został wprowadzony to ich zaufanie zostało podkopane – wyjaśnia P.Kwiecień z XTB.
Na rynku walutowym wzmocniło się euro. Mocniejszy jest też złoty. Osłabieniu dolara sprzyjało otwarcie chińskiego rynku, odejście od polityki „zero covid”, zyskały waluty rynków wschodzących.
- Ożywienie w Chinach może sprzyjać obniżeniu inflacji, ale moim zdaniem rynek już to wycenił – dodaje ekspert.