Stacje ładowania samochodów stają się biznesem, ale w żółwim tempie
Urząd Dozoru Technicznego odebrał pierwszą stację ładowania osobowych samochodów elektrycznych. Postawiła ją w podwarszawskich Ząbkach PGE. Niektóre sieci wprowadzają już płatności.
Tylko u dwóch największych ogólnopolskich operatorów od końca lipca powstało już blisko dwadzieścia nowych stacji, które czekają na odbiór. Na 192 zainstalowane ładowarki GreenWay’a dziś działa tylko 171, a firma przygotowuje się do złożenia pierwszego wniosku o ich odbiory.
Z kolei w PGE, oprócz odebranej już stacji w Ząbkach, na inspektorów czeka kilka kolejnych m.in. w Olkuszu i Katowicach. W najbliższym tygodniu spółka złoży też kilka kolejnych wniosków o odbiór. Z kolei w Warszawie na UDT już czeka kilka ładowarek największego stołecznego operatora – Innogy.
Do końca tego roku Innogy chce mieć w Warszawie sto punktów ładowania samochodów, a do końca przyszłego roku – trzysta punktów.
Płatności wprowadza już Tauron, a planuje ich wprowadzenie Innogy. PGE testuje już płatności. Następna w kolejności jest sieć stacji Orlenu.
- Ten biznes jest jednak taki, że zapewne przez wiele lat trzeba będzie jeszcze do niego dopłacać, aby utrzymywać te stacje – mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl. – Mamy już teraz bardzo dużą liczbę takich stacji w porównaniu do liczby aut, które mogą z nich korzystać.
W Polsce jest ponad 950 stacji ładowania, a jedynie niecałe 7,9 tys. samochodów elektrycznych.