Zaskakujący efekt pandemii: gotówka z lokat i inwestycji mieszkaniowych płynie na giełdę
Inwestorzy indywidualni ruszyli do otwierania rachunków inwestycyjnych. Zrobili to, gdy sytuacja na GPW była kiepska. Jest to związane nie tylko z bardzo niskim oprocentowaniem lokat, ale także z niepewnością dotyczącą inwestowania w mieszkania na wynajem
- Inwestorów można podzielić na dwie grupy, na tych wysoce aktywnych, którzy są nastawieni na bardzo agresywną spekulację na różnych instrumentach, również z dźwignią finansową, i bardziej pasywnych inwestujących średnioterminowo i długoterminowo wyłącznie na rynkach akcji - mówi w rozmowie z MarketNews24 Łukasz Wardyn, dyrektor CMC Markets na Europe Wschodnią.
Ci pierwsi nie obawiają się otwierać pozycji zarówno na wzrosty, jak i na spadki. Wybierają różne aktywa, nie tylko akcje, ale także różne indeksy giełdowe, waluty czy surowce, do których dostęp dają instrumenty pochodne, takie jak kontakty na różnice kursowe (CFD). Paradoksalnie kryzys związany z epidemią jest dla tej grupy okazją do wykorzystania znacznych zmian cen w obu kierunkach i silnych trendów.
Zaskakujące jest natomiast, że na otwieranie nowych rachunków zdecydowała się także ta druga grupa, która nie akceptuje bardzo wysokiego ryzyka. I decyzje te były podejmowane, gdy notowania na GPW były w dołku.
To właśnie ta grupa otworzyła dziesiątki tysięcy nowych rachunków w klasycznych biurach maklerskich, aby inwestować w akcje na warszawskiej giełdzie. To nowe rachunki, ale niekoniecznie są to rzeczywiście nowi inwestorzy, bo w ostatnich latach pozamykano bardzo wiele rachunków, czyli to są także inwestorzy powracający na GPW. Skłoniło ich ku temu rekordowo niskie oprocentowanie lokat i obligacji skarbowych w połączeniu z narastającą niepewnością na rynku mieszkaniowym, w tym w najmie krótkoterminowym.
- Ich inwestycje są dobre dla przyszłości GPW, mogą ją ożywić, bo w ostatnich latach warszawską giełdę można było traktować jako nudną, nawet porównując do innych rynków europejskich – ocenia Łukasz Wardyn.