Zła wiadomość dla frankowiczów: kurs CHF może wzrosnąć powyżej 4 zł
Cena franka ponownie wraca w okolice 4 zł, a splot niekorzystnych okoliczności może posłać go jeszcze wyżej. Wszystkiemu winne są słaba gospodarka w Eurolandzie i obawy globalnych inwestorów. Jest jednak „światełko w tunelu”.
Posiadacze kredytów we frankach nie mają powodów do zadowolenia – frank notowany jest obecnie najwyżej od kwietnia 2017 r. i znajduje się blisko granicy 4 zł.
- Istnieje ryzyko, że poziom ten zostanie wkrótce pokonany, gdyż obecnie splata się ze sobą szereg niekorzystnych dla złotego, a korzystnych dla franka czynników – mówi w rozmowie z MarketNews24 Maciej Leściorz, ekspert CMC Markets. – Przede wszystkim, patrząc na wycenę franka do złotego, należy spojrzeć na notowania franka wobec euro. Obecnie notowania EUR/CHF znajdują się nad poziomem 1,08 stanowiącym dla tej pary wsparcie. Jego pokonanie może doprowadzić notowania na poziomy, na których frank znajdował się w pierwszym kwartale po sławnym zakończeniu interwencji przez Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) w 2014 r.
Trudna sytuacja gospodarcza w Unii Europejskiej oraz potrzeba luzowania polityki monetarnej w Strefie euro sprawiają, że na euro ciąży presja podażowa. Nie można wykluczyć, że euro i frank będą się zbliżały do parytetu, czyli jeden frank będzie kosztował jedno euro. - W takim scenariuszu, w związku z dodatnią korelacją euro i złotego, trzeba by się liczyć z wyceną franka na poziomie 4,25-4,30 - ocenia ekspert CMC Markets.
Nasilają się też obawy o eskalację wojny handlowej na linii Chiny – USA. Ostatnie decyzje Donalda Trumpa spowodowały panikę na rynkach. Inwestorzy szukają „bezpiecznych przystani” dla swojego kapitału, co winduje kurs franka, uznawanego za dobrą lokatę na czarną godzinę.
Ukojenie dla frankowiczów może przynieść szwajcarski bank centralny. Silny frank nie sprzyja bowiem gospodarce Helwetów, dlatego może dojść do otwartej interwencji na rynku walutowym, tak jak miało to miejsce w latach 2012-2015. – Dane na temat depozytów w szwajcarskich bankach sugerują, że już dochodzi do ograniczonej interwencji– wyjaśnia Maciej Leściorz.