Złoty środek na energię z wiatraków
Liberalizacja ustawy odległościowej przygotowana przez rząd pozwoli budować nowe lądowe farmy wiatrowe. Nie jest to jednak liberalizacja, która pozwoli branży rozwinąć skrzydła.
Hamulcem mogą okazać się decyzje samorządów, od których będzie zależało czy wiatraki powstaną.
Do ustawy wprowadzono nowe ograniczenie „w celu przeciwdziałania negatywnemu wpływowi elektrowni wiatrowych na sieci elektroenergetyczne najwyższych napięć”. Ma nią być odległość pomiędzy elektrowniami i sieciami, równa lub większa od trzykrotności maksymalnej średnicy wirnika wraz z łopatami (odległość 3D) albo równa lub większa od dwukrotności maksymalnej całkowitej wysokość elektrowni wiatrowej (odległość 2H), określonej w planie miejscowym, zależnie od tego, która z tych wartości jest większa.
Budowa nowych budynków mieszkalnych będzie nadal zakazana w odległości mniejszej niż 500 metrów od istniejących turbin, choćby budynek na własnym gruncie chciał postawić właściciel turbiny wiatrowej.
Rząd zrezygnował z absurdalnego zakazu „odbudowy, rozbudowy, nadbudowy, przebudowy i remontu” budynków mieszkalnych zlokalizowanych w strefie „oddziaływania” turbin wiatrowych, liczonej obecnie jako dziesięciokrotność jej wysokości, czyli zwykle w promieniu 1500-2000 metrów od każdej z turbin.
- Pozostawiono ograniczenia dławiące rozwój branży, która mogłaby zapewnić kolejne moce wytwórcze potrzebne w dobie kryzysu energetycznego – mówi w rozmowie z MarketNews24 Wojciech Jakóbik, red.nacz. BiznesAlert.pl. – Znaleziono „złoty środek” pomiędzy rozwojem wiatraków a stabilizacją sieci i ochroną krajobrazu, liberalizacja nie jest pełna i zapewne w najbliższej przyszłości będą toczyć się dyskusje na ten temat.